Pracownicy wolą wykonywać swoje obowiązki zdalnie

Pracownicy wolą wykonywać swoje obowiązki zdalnie

Czy home office stanie się nieodłącznym elementem pracy biurowej? Jak na to zaopatrują się pracownicy? O wynikach badania „Rynek pracy: rok z koronawirusem" rozmawiamy z Joanną Wanatowicz, Business Director Grafton Recruitment.

Lęk przed AI. Większość pracowników obawia się rozwoju tej technologii
Rewolucja technologiczna 4.0 na rynku pracy Ponad połowa pracowników nie wie, czy ich firma wykorzystuje AI
Więcej śledzących profil społecznościowy firmy to większy przychód

Tylko 29,02% badanych pracowników zadeklarowało, że wróciło już do pracy z biura. Czy uważa Pani, że nawet po okresie pandemii ta tendencja się utrzyma? Home Office na stałe wpisze się w model pracy biurowej?

Tak, home office będzie częścią pracy, jej planowania, wykonywania, a nawet poszukiwania. Widzimy w niektórych branżach, że w ogłoszeniach pojawia się dopisek „możliwa praca zdalna” lub nawet „praca wyłącznie zdalna”. To będzie raczej model hybrydowy: kilka dni w biurze, kilka w domu. Pamiętajmy też, że całkowicie zdalnie może pracować ok. 10 proc. wszystkich pracowników. Fakt, że prawie co trzeci zatrudniony wrócił „na stałe” do biura czy zakładu to odpowiedź na naturalną potrzebę integracji, bycia w zespole, osobistej rozmowy. Także organizacja miejsca pracy powoduje, że niektórzy potrzebują albo być na stałe w biurze, albo do tego biura zaglądać. Mają tu lepsze warunki pracy, dostęp do kserokopiarki chociażby, lepsze łącze internetowe, mogą coś szybciej załatwić. Powrót do biura to powrót do normalności, układanie na nowo równowagi między życiem prywatnym a pracą.

Z czego Pani zdaniem może wynikać to, że pracownicy w takim stopniu polubili Home Office? Zaledwie 13,63% z nich chciałoby wrócić do swojego biura lub zakładu.

Widzimy, że wielu pracowników wskazuje na to, że nie ma w domu warunków, by urządzić sobie komfortowe biuro, mieszkania są małe, brakuje ergonomicznych biurek i krzeseł, czy sprzętu: drukarka, skaner, światłowodowy internet. Z badań wynika też, że na home office tęsknimy za zwykłymi rzeczami, jak przypadkowa rozmowa na korytarzu w biurze, kawa z firmowego ekspresu czy szybka wymiana pomysłów z koleżanką. Mimo tego wszystkiego polubiliśmy to, że mamy blisko do pracy, nie tracimy czasu w korkach, możemy lepiej opanować obowiązki domowe i opiekę nad dziećmi czy ich zdalną naukę. Pracownicy cenią sobie, że mogą pogodzić obowiązki domowe – wstawić zupę czy powiesić pranie – i jednocześnie nie zaniedbywać pracy. Tam, gdzie to możliwe, godziny pracy stały się bardziej elastyczne – zadania prywatne przeplatają się często z domowymi.

W I edycji badania 36,59% badanych jako jeden z minusów pracy wskazało utrudniony kontakt ze współpracownikami. W edycji III było to już 22,91% respondentów. Skąd może wynikać taki spadek? Czy to oznacza, że pracodawcy usprawnili zdalny system pracy w zespołach?

Po roku w pandemii inaczej patrzymy na to, co to znaczy „utrudniony kontakt”. Rok temu oznaczało to kupienie i zamontowanie kamerek albo lepsze łącze internetowe. Poradziliśmy sobie z tym. Dziś utrudniony kontakt to najczęściej brak spotkań w biurze. Choć i to już pracownicy oswoili. Spadek zaś oznacza, że nową rzeczywistość zaczynamy traktować jako „nową normalność”. Przyzwyczajamy się do takiego stanu rzeczy i staramy się w nim sprawnie poruszać. Do tego dochodzi oczywiście fakt, że wielu szefów, przełożonych i firm położyło nacisk na komunikację z zespołem. Taką, która przynosi efekty w postaci zmniejszającej się liczby osób, które mówią, że mają „utrudniony kontakt ze współpracownikami”. Kto odrobił lekcję i zajął się zespołem – nie odczuje, nawet w pandemii, że jest mu trudniej być z pracownikami i nimi zarządzać.

Mimo pracy w domowym zaciszu zaangażowanie i efektywność pracowników nie spadła. Jak Pani myśli z czego to wynika? Czy może to świadczyć o tym, że miejsce wykonywania obowiązków zawodowych nie ma znaczenia, a liczy się motywacja pracownika?
Gdy zaczęła się pandemia, wyzwaniem, przed którym stanęły zespoły i ich szefowie,  było utrzymanie efektywności. Dosyć szybko okazało się, że większość pracowników się zmobilizowała i stanęła na wysokości zadania. Efektywność od początku pandemii utrzymuje się na podobnym poziomie – u 43-44 proc. ankietowanych, a nawet wzrosła u 33,74 proc. (w porównaniu z I edycją: prawie dwukrotnie). Spadek efektywności zauważa tylko 6-7 proc. ankietowanych.

Co to znaczy? Że po roku w pandemii pracownicy pracują bardziej efektywnie, mądrzej i odpowiedzialniej. To znak, że miejsce pracy nie wpłynęło na ich efektywność, ale na pewno mamy sygnały, że zaczyna dochodzić do głosu zmęczenie. Zmęczenie monotonnym otoczeniem obniża motywację. Pracownikom brakuje takich wzmacniających sygnałów czy słów od kolegów i koleżanek jak np. „jutro będzie lepiej, dasz radę, rozwiążesz ten problem”, gdy mają gorszy dzień.

Tak jak Pani zaznaczyła, pomimo motywacji, pracownicy odczuwają także zmęczenie. Jak Pani uważa, co pracodawca mógłby zaproponować aby zwiększyć efektywność swoich pracowników w obecnej, trudnej sytuacji?
Wszystkim: pracownikom i pracodawcom coraz bardziej brakuje normalności. Kolejne fale epidemii, obostrzenia i lockdowny wzmagają niepewność. To był trudny rok. A ten zapowiada się na podobny – już drugi rok pracy w innym systemie, innych warunkach, innymi sposobami. Odczuwamy zmęczenie, bo przebywamy cały czas w mieszkaniu, często za małym na rodzinę pracującą i uczącą się jednocześnie. Chcemy wyjść z domu do pracy, także dlatego, żeby zamienić dres na garnitur, koszulę czy sukienkę, założyć szpilki, umalować się, zobaczyć coś nowego w mieście. Biuro, nawet nie tak gwarne jak przed pandemią, jest nam potrzebne do przewietrzenia głowy. Pracodawcy powinni, i wielu to robi, zadbać o dobrostan psychofizyczny pracowników. Wielu potrzebuje wsparcia psychologicznego, innym potrzebne są spotkania mentoringowe, czasem pojawia się potrzeba, żeby zespół zjadł wspólnie pizzę. Nawet jeśli ma to się odbyć przed ekranami komputerów. Szefowie wiedzą, że zadowoleni pracownicy chętniej wykonują swoją pracę, więc zadbanie o ich stan zdrowia, zadowolenie, mimo trudnej sytuacji pandemicznej wokół, to dziś podstawowe zadanie dla każdego szefa.

Ponad 68% badanych deklaruje, że chciałoby zarabiać więcej. Czy podniesienie wynagrodzenia pozytywnie wpłynie na motywację pracowników? Czy pomimo kryzysu pracodawca powinien zapewnić podwyżki?
Pracownicy uważają, że po roku wytężonej pracy należy im się nagroda. I w wielu przypadkach mają rację. Gdy firma np. otrzymała 100 procent więcej zleceń przez rok pandemii, to znaczy, że pracownicy pracowali naprawdę efektywnie. Czy dostaną podwyżki, to już zależy od szefa, organizacji, branży. W niektórych firmach będą przyznawane, bo pracodawcy wiedzą, że z tym zespołem rozwiną się jeszcze bardziej. Tam, gdzie pracownicy ich nie dostaną – a są specjalistami, sami znajdą sposób na podwyżkę. Poszukają nowego miejsca pracy, bo strach o pracę, szczególnie wśród specjalistów, i to, że w pandemii lepiej jej nie zmieniać, jest za nami. Z badania, które Grafton Recruitment przeprowadził wśród swoich klientów w I połowie marca br. wynika, że 75 proc. firm prowadzi procesy rekrutacyjne. To o 17 punktów procentowych więcej niż pod koniec lipca 2020 roku, kiedy nowych pracowników rekrutowało 58 proc. organizacji.

Czy uważa Pani, że fala kryzysu i zwolnień w sektorze biurowym już jest za nami? Czy pracownicy mogą być spokojni o swoją posadę w obliczu pandemii?
Sytuacja na rynku pracy, kondycja firmy, a co za tym idzie plany pracodawców i nastroje pracowników, zależą od branży. Są sektory gospodarki, które prężnie się rozwijają, jak np. e-commerce, IT, a inne, jak gastronomia czy turystyka, są na krawędzi przetrwania lub właśnie kończą działalność. Obawy w niektórych branżach przed obniżkami wynagrodzeń czy redukcjami w zespołach są uzasadnione. Z drugiej strony pandemia przyśpieszyła lub wręcz wymusiła w firmach decyzje dotyczące restrukturyzacji, np. w zakresie automatyzacji czy digitalizacji procesów. To zaś wiąże się z nabywaniem nowych umiejętności i kompetencji, które obecnie są w cenie na rynku pracy.

Epidemia COVID-19 zostanie z nami jeszcze jakiś czas. W związku z tym, jakie są Pani prognozy w zakresie HR na najbliższy rok?

Ten rok będzie stał pod hasłem: robotyzacji i automatyzacji. Zawsze podkreślam, że nie oznacza to, że przyjdzie robot i zabierze nam pracę – po prostu zmieni się sposób jej wykonywania. Tego, co można zautomatyzować, nie będzie musiał wykonywać pracownik. Będzie za to mógł pracować nad większymi wyzwaniami. Praca zdalna, hybrydowa to kolejny temat, wokół którego będą się skupiać pracownicy i ich przełożeni. Wyzwaniem zaś będzie zarządzanie zespołem pracującym w takim systemie. Menedżerowie będą musieli, jeśli jeszcze tego nie zrobili, dokształcić się ze sposobów pracy i komunikacji z pracownikami na odległość. Już nawet pojawia się termin „e-lider” – ktoś, kto wie, jak pracować z zespołem, motywować, utrzymywać efektywność i jeszcze tworzyć dobrą atmosferę. W tym roku pracodawcy powinni postawić na człowieka, a technologię, innowacyjność i procesy digitalizacyjne dopasować do zespołu, a nie ludzi do technologii.

O BADANIU:

Badanie „Rynek pracy: rok z koronawirusem” przeprowadzono w dniach 1-9.03.2021 r. w formie ankiety online przesłanej do losowo wybranej grupy 793 osób, które zaaplikowały na co najmniej jedną ofertę pracy Grafton Recruitment & Gi Group w latach 2019-2021.