Sztuczna inteligencja vs. pracownicy

Sztuczna inteligencja vs. pracownicy

Z najnowszego Barometru Rynku Pracy wynika, że kilkanaście procent ankietowanych zna kogoś, kto stracił pracę przez automatyzację. Z drugiej strony eksperci, którzy potrafią okiełznać AI, mogą liczyć nawet na 100 tys. zł miesięcznego wynagrodzenia.

3 na 10 polskich pracodawców chce powiększać swoje zespoły
Jak największe marki kosmetyczne radzą sobie w Google’u?
Rebranding Twittera a wiarygodność

Kolejne instytucje badawcze publikują raporty, z których wynika, że sztuczna inteligencja może zastąpić pracę ludzi w stopniu, w którym w XIX wieku zrobiły to maszyny w fabrykach. Z analizy Kenan-Flagler Business School z Uniwersytetu Karoliny Północnej, wynika, że aż 79 proc. pracujących kobiet w USA oraz 58 proc. mężczyzn wykonuje zawody „podatne na turbulencje i efekty automatyzacji”. To ponad 100 milionów osób, które niebawem mogą stracić pracę przez rozwój sztucznej inteligencji.

Branża kreatywna nie tak bezpieczna. Fala zwolnień przez ChatGPT

Telewizja CNN powołuje się na szacunki firmy Revelio Labs, według których najbardziej zagrożone zawody to osoby obsługujące rachunki i konta (82,9 proc. zagrożonych stanowisk), specjaliści z działów płac i kadr (79,7 proc.), sekretarki (74,3 proc.), edytorzy tekstu i maszynistki (65,4 proc.) oraz księgowi i audytorzy (65 proc.). Zagraniczne i media opisują też liczne historie osób z branży kreatywnej, które – choć wydawałoby się, że jeszcze długo mogą czuć się bezpieczne – straciły pracę przez rozwój AI.

Śmiałem się z pomysłu, że sztuczna inteligencja zastąpi pisarzy lub wpłynie na moją pracę, dopóki to się nie stało – mówi były już copywriter Dean Meadowcroft, cytowany przez BBC.

Chociaż nie są tak kreatywne jak ludzie, a wyprodukowane przez nie teksty wymagają obróbki, narzędzia bazujące na sztucznej inteligencji pracują w niesamowitym tempie i w dodatku za darmo. W Polsce praca jest dużo tańsza niż na Zachodzie, a co za tym idzie zastąpienie jej AI nie jest tak opłacalne. Co nie oznacza, że takich prób się nie podejmuje.

Prekursorem na tym polu jest PZU, który jako pierwszy ubezpieczyciel w Polsce wykorzystał sztuczną inteligencję przy obsłudze szkód komunikacyjnych. Narzędzie AI, dostarczone przez firmę Tractable, od marca 2022 roku sporządza wstępny kosztorys naprawy na podstawie zdjęć nadesłanych przez klienta. Pracownicy PZU korzystali z podobnego usprawnienia już wcześniej – AI wstępnie oceniła kilkaset tysięcy szkód o łącznej wartości kilku miliardów złotych. Teraz firma powołuje GPT Lab, którego członkowie będą pracować nad poprawą obsługi klientów i usprawnieniem pracy z użyciem nowoczesnych algorytmów.

W Polsce za sprawą AI są zwolnienia, ale i wielkie możliwości

I choć z corocznego Barometru Rynku Pracy wynika, że kilkanaście procent ankietowanych zna kogoś, kto stracił pracę przez automatyzację, to ma ona też pozytywne efekty. Tomasz Bujok, założyciel portalu No Fluff Jobs z ofertami pracy dla branży IT, zaznacza, że mediana wynagrodzeń specjalistów od AI zwiększyła się w rok o 63 proc. – Widełki na poziomie kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie powoli nie robią już tu wrażenia – zdradza w rozmowie z Forbes. I dodaje, że zdarzają się oferty pracy z wynagrodzeniem nawet 100 tys. zł miesięcznie.

O tym, że przy rosnącej popularności ChataGPT i innych narzędzi bazujących na sztucznej inteligencji tym bardziej potrzeba ekspertów do ich nadzorowania, przekonany jest też Paweł Nowakowski, współzałożyciel platformy do rezerwacji online Bookero.

Generatywna AI jest w stanie mocno ułatwić pracę, ale tylko wówczas, gdy masz odpowiednią wiedzę i jesteś w stanie rozpoznać, czy otrzymany wynik ma sens – wyjaśnia.

Nowakowski podkreśla, że umiejętności sprawdzenia, czy kod będzie bezpieczny, nie spowoduje wycieku pamięci lub zapętleń, jest teraz szczególnie ceniona.

AI nie zastąpi całego zespołu – może jedynie zoptymalizować jego pracę – dodaje współzałożyciel Bookero.

Nowakowski ostrzega, że całkowite zastąpienie ludzi sztuczną inteligencją może ją sparaliżować – bo nie będzie w stanie uczyć się sam od siebie. Są już firmy, które wycofują się z tego typu decyzji. Amerykańska organizacja National Eating Disorder Association zwolniła pracowników infolinii telefonicznej, zastępując ich chatbotem o nazwie Tessa. Personel szybko został zatrudniony z powrotem, bo narzędzie przekazywało osobom szukającym pomocy szkodliwe informacje.

Źródło: Olive media
Grafika: Freepik