Wiedzy i doświadczenia nigdy nie ubywa – klastry napędem regionalnej gospodarki

Będąc częścią sektora MŚP, ale jednocześnie nie należąc do klastra, dużo trudniej jest rozmawiać i dojść do porozumienia z większymi firmami. Rozmowa z Wojciechem Materną, prezesem stowarzyszenia Informatyka Podkarpacka.

Zarządzanie zmianą w erze niepewności. Nowe wyzwania dla liderów i organizacji
Jak wykorzystać sztuczną inteligencję w rekrutacji?
Sukces zawodowy kobiet

N: Jakie podłoże ma popularność klastrów?

WM: Popularność klastrów wynika przede wszystkim z czysto biznesowych powodów. Pewne grupy przedsiębiorstw, które ze sobą kooperują, mają wspólne interesy i dążą do osiągania wspólnych celów, zaczęły zauważać, że jeśli znajdą swoją jednolitą reprezentację, to mogą próbować osiągać cele. Kiedy w Polsce startowały pierwsze inicjatywy klastrowe to właściwie nie były one jeszcze tak definiowane. Nie wiedziano nawet, że takie pojęcie istnieje. Inaczej było w krajach Europy Zachodniej, gdzie tego typu organizacje były już określane mianem klastra i bardzo intensywnie wspierane przez tamtejsze władze. To doprowadziło do pewnego dysonansu między naszym krajem a Zachodem, ponieważ ten okres ominął polskie klastry. Gdy zaczynaliśmy rozwijać się z tym wspomnianym przeze mnie opóźnieniem, programy unijne dla klastrów czy to na poziomie krajowym czy na poziomie regionalnym praktycznie przestały istnieć.

Jakie są najistotniejsze cechy klastrów?

W mojej ocenie najważniejszą z nich jest współpraca. Dzięki klastrom, pewne środowisko tworzy dookoła siebie swego rodzaju „ekosystem”, na który składają się dziesiątki czy nawet setki różnorakich organizacji. Celowo używam tego słowa, ponieważ warto pamiętać, że na klaster składają się nie tylko przedsiębiorcy, choć oni są oczywiście jego sercem. Dzięki klastrom rozwija się cały region, na terenie którego działa, a co za tym idzie również cała okoliczna społeczność, choćby z uwagi na powstawanie nowych miejsc pracy. Inny wymiar współpracy polega na tym, że firmy zaczynają robić nawzajem ze sobą i swoimi klientami interesy, a więc kondycja całego tego „ekosystemu”, w którym funkcjonują, poprawia się. Tam, gdzie firmy, organizacje czy ludzie potrafią ze sobą kooperować, powstają lepsze warunki do prowadzenia danej działalności. Indywidualizm, który jest charakterystyczną cechą Polaków, często okazuje się bardzo przydatny w działaniu, ale w przypadku regularnej, codziennej działalności biznesowej czy organizacyjnej, powinien być wspierany otwartością na współpracę. To jest szczególnie widoczne na przykładzie najsłynniejszego klastra, czyli Doliny Krzemowej, gdzie panują przyjazne warunki dla rozwoju innowacyjności, organizowane są liczne otwarte spotkania i dyskusje. Nie powinno się chować idei i poglądów w swojej głowie, dużo korzystniejsze jest ich wymienianie. To samo tyczy się też pomysłów na nowoczesne technologie.

W jaki sposób można przekonać do klastrów przedsiębiorstwa, które podchodzą do nich sceptycznie?

Będąc częścią sektora MŚP, ale jednocześnie nie należąc do klastra, dużo trudniej jest rozmawiać i dojść do porozumienia z większymi firmami. Wyobraźmy sobie, że takie przedsiębiorstwo przykładowo chce porozumieć się w  pewnej sprawie z  Uniwersytetem Rzeszowskim – dużą jednostką organizacyjną zrzeszającą ok. 23 tys. studentów i  1,5 tys. pracowników. Dla uczelni rozmowa z drobnym przedsiębiorcą na jakikolwiek temat będzie co najmniej niewygodna. Te organizacje nie będą się rozumiały, zabraknie płaszczyzny do porozumienia. Natomiast jeśli grupa kilkudziesięciu małych i  średnich przedsiębiorstw znajdzie jakiś wspólny interes, to ich przedstawiciel zdecydowanie zyskuje na znaczeniu. Wtedy ta przykładowa uczelnia, rozmawiając z jedną osobą, rozmawia równocześnie z  tysiącami pracowników. Klaster dzięki zrzeszaniu wielu przedsiębiorców w sposób naturalny przyciąga do siebie inne organizacje. Władze regionalne i  centralne czy organizacje pozarządowe dużo poważniej podejdą do rozmowy z  klastrem niż z  pojedynczym MŚP. Dla każdego interesariusza kontakt z klastrem to kontakt z dużym organizmem. Dzięki temu członkowie klastra zaczynają odczuwać poprawienie koniunktury dla ich biznesu. Istotną zaletą bycia częścią klastra jest dzielenie się wiedzą. Zawsze powtarzam, że wiedza i doświadczenie to jedyne wartości, którymi możemy się dzielić, a ich zasoby nie kurczą się. Korzystanie ze zbiorowej mądrości i doświadczeń poprawia jakość biznesu i współpracę z  innymi instytucjami. Będąc fragmentem inicjatywy klastrowej można spodziewać się poprawy kondycji finansowej.

Czy klaster może pomóc w internacjonalizacji naszego biznesu?

W sytuacji, w której dane MŚP chce wejść na rynek zagraniczny, jego potencjał jest siłą rzeczy mniejszy niż jakiejś rozbudowanej organizacji. Powstają więc pewne ograniczenia związane choćby z  przyciągnięciem potencjalnych partnerów z zagranicy do współpracy. Inaczej jest w  przypadku klastra. Wtedy automatycznie jesteśmy postrzegani jako atrakcyjniejszy kontrahent. Poza tym zwiększa się wtedy szansa na uzyskanie pomocy ze strony ambasad, konsulatów czy izb handlowych. Innym istotnym aspektem jest synergiczna współpraca przy prowadzeniu działań za granicą. Jeśli dana firma już w jakiś sposób współpracuje z  podmiotami z innych państw, udziela pomocy takim przedsiębiorstwom, które dopiero chcą wkroczyć na dany rynek zagraniczny. Może to robić poprzez know-how, znajomość przepisów prawnych i lokalnych warunków lub też dzielenie się własnymi kontaktami, opracowanymi technologiami i doświadczeniami nabytymi podczas takiej działalności. Warto także wspomnieć, że jako klaster częściej jesteśmy zapraszani przez organy rządowe czy samorządowe do udziału w różnego rodzaju misjach gospodarczych czy działaniach międzynarodowych. Dzięki klastrom dużo łatwiej jest wyłuskać pojedynczych przedsiębiorców, którzy będą zainteresowani udziałem w międzynarodowym przedsięwzięciu związanym z konkretną branżą.

Czy klastry jakoś pomagają w uzyskaniu finansowania na działalność swoich członków?

Pomagają w ten sposób, że przyciągają do siebie różne instytucje z otoczenia biznesu, które wiedzą, że ich oferta trafia nie do pojedynczego przedsiębiorcy tylko na grunt setek firm. Oprócz tego, klastry często same w sobie mają instytucję pomagającą firmom pozyskiwać fundusze. Są też klastry, które tworzą fundusze venture capital, zamierzając inwestować w określone firmy i pomysły. Bardzo często jest też tak, że wewnątrz klastrów działają ruchy kapitałowe. Podmioty, widząc pomysły czy potrzeby innych firm, nawiązują wówczas współpracę i wspierają się biznesowo i kapitałowo.

Nierzadko w klastrze funkcjonuje duże przedsiębiorstwo będące kołem zamachowym dla działań całości. Czy klaster złożony z samych małych podmiotów ma rację bytu?

To bardziej kwestia kulturowa niż biznesowa, ale jest to możliwe. Trzeba jednak pamiętać, że taki klaster będzie dużo mniej skuteczny w działaniu, bo oprócz rozwoju musi myśleć o utrzymaniu się na rynku. Z drugiej strony, jeśli duża firma zaczyna w klastrze dominować i przeciąga wszystkie działania do siebie, to zaprzecza idei klasteringu.
Spójrzmy, jak to wygląda w USA. W miejscach, gdzie duża amerykańska korporacja ma swoje fabryki, dąży ona do stworzenia jak największego łańccha kooperantów na poziomie lokalnym i współpracy z nimi. W danym regionie rozwija się pewna baza ludzka, etyczna i biznesowa. W Polsce tak samo było z Doliną Lotniczą. Ta inicjatywa zaczęła się od dużego gracza, który postawił na lokalną organizację biznesową, co dało szanse na umocnienie się i rozwój branży lotniczej, skutkiem czego, mieszkańcy regionu zaczęli szkolić się w tej dziedzinie.

Jaka przyszłość rysuje się przed klastrami w Polsce?

Praktycznie wszystkie programy finansowe UE zlikwidowały słowo „klastry”. Są wspierane powiązania kooperacyjne, ale już inaczej zdefiniowane. Jak to się przełoży na organizacje klastrowe? Moim zdaniem i dobrze, i źle. Dobrze dlatego, że zniknie otoczka podejrzliwości, że klastry istnieją po to, by wyciągać fundusze unijne, bo tak nie jest. Żaden klaster nigdy nie wyciągał pieniędzy z Unii.

Programów unijnych dla ich wsparcia było naprawdę niewiele, a skorzystało z nich zaledwie kilkanaście klastrów na bardzo miękkie działania. Nie było tu żadnych wielkich inwestycji. Z  jednej strony to jest dobre, ponieważ wytworzy pewną zdrową atmosferę. Nie będziemy się starali pod szyldem klastra o  wsparcie finansowe na cokolwiek, w związku z tym ci, którzy przetrwają, to organizacje naprawdę biznesowe. Z  drugiej strony jest to niekorzystne, bo gdyby wyłonić te najsensowniejsze, najlepsze w danych regionach przedsięwzięcia i  im pomóc, mogłyby one znacząco przyspieszyć rozwój gospodarczy. To jest tak, jak w  przypadku każdej branży – jeśli firma sobie radzi, to jakoś przeżyje bez wsparcia. Ale jeśli ją wspomożemy, to może rozwinąć się w błyskawicznym tempie.