Wpływ epidemii na biznes

Wpływ epidemii na biznes

„W dobie angażowania pracowników w proces zarządzania, prowadzenia szeregu rozwiązań prospołecznych czy stosowania praktyk z obszaru CSR, firmy nie tylko deklaratywnie, ale i realnie starają się w jak najmniejszym stopniu negatywnie oddziaływać na otoczenie, w tym na gospodarkę i rynek pracy” – rozmowa z Moniką Constant, Dyrektor Generalną Francusko-Polskiej Izby Gospodarczej (CCIFP).

Przystosowanie stanowiska pracy dla pracowników z niepełnosprawnościami.
Przyszłość branży HR – presja płacowa, rotacja, demografia. Wyniki badań opinii
Największe błędy popełniane na Linkedin. Czy też je robisz?

Jakie są główne problemy i obawy przedsiębiorstw w związku z zamrożeniem większości sfer gospodarki sprzed kilku tygodni? Czy znalazły one odzwierciedlenie w prognozach z początków pandemii?

Jak pokazują badania przeprowadzone w marcu i czerwcu przez Francusko-Polską Izbę Gospodarczą, epidemia COVID-19 nie oszczędziła prawie nikogo. 90% firm deklaruje spadki sprzedaży, a 80% przewiduje, że tegoroczne wyniki finansowe będą gorsze niż założenia z początku roku. W czerwcowych wynikach widać jednak niewielką poprawę w stosunku do marcowych prognoz. Wtedy jedynie 6% ankietowanych spodziewało się utrzymania wyników. Obecnie odsetek firm, które na pandemii nie stracą wynosi nieco ponad 15%. Po tych trzech miesiącach firmom łatwiej oszacować, w których segmentach mają straty, a gdzie jest szansa na odrobienie, dlatego też ich obecne szacunki są bliższe rzeczywistości. Nie sprawdziły się również obawy dotyczące masowych opóźnień w płatnościach od klientów czy przekroczeń terminów realizacji zamówień. Niestety, w przypadku aż 50% firm część klientów anulowała swoje zamówienia, co było zgodne z marcowymi przewidywaniami. Był to największy problem, który pojawił się w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Pozostałe dotyczyły kłopotów wynikających z zamknięciem granic i możliwością przemieszczania się. Wpłynęło to nie tylko na pracę handlowców, ale również na zarządzanie firmą, szczególnie w przypadku przedsiębiorstw międzynarodowych. Zdarzały się przypadki, że członkowie zarządu na czas zamknięcia nie mogli powrócić do Polski, co utrudniało podpisywanie dokumentów czy podejmowanie szybkich decyzji. Blisko 30% przedsiębiorców było zmuszonych do zmniejszenia produkcji, a w 23% firm kłopotem była również zwiększona absencja pracowników.

Pojawienie się koronawirusa wywołało obawy wśród pracowników w kontekście potencjalnych zwolnień czy cięć wynagrodzeń. Okazuje się jednak, że poziom redukcji zatrudnienia nie był tak wysoki, jak zapowiadano. Z czego może to wynikać?

Tak, na szczęście przedsiębiorcy starali się w pierwszej kolejności szukać oszczędności gdzie indziej. 52% firm wstrzymało wydatki niezwiązane z główną działalnością, zamrożone zostały również rekrutacje i bonusy, ale redukcji etatów dokonało jedynie 15% firm i to też na niezbyt dużą skalę, bo najczęściej między 2% a 10% załogi. Przez kilka ostatnich lat mieliśmy do czynienia z rynkiem pracownika. Firmy wkładały wiele zaangażowania i środków w pozyskanie odpowiednich pracowników, dlatego też w obecnej sytuacji starają się utrzymać całą załogę. Poza tym, mimo tego, że sam wirus może niestety pozostać z nami na dłużej, to jednak zdecydowana większość sektorów została już odmrożona, a co za tym idzie wznowiono produkcję i sprzedaż. Teraz jest czas na odrabianie strat, a nie da się tego zrobić bez zgranej załogi. W dobie angażowania pracowników w proces zarządzania, prowadzenia szeregu rozwiązań prospołecznych czy stosowania praktyk z obszaru CSR, firmy nie tylko deklaratywnie, ale i realnie starają się w jak najmniejszym stopniu negatywnie oddziaływać na otoczenie, w tym na gospodarkę i rynek pracy.

Jaki wpływ na jakość pracy w najbliższej przyszłości będą miały ograniczone w ostatnich tygodniach wydatki na szkolenia pracownicze?

Jednym ze skutków pandemii i to długofalowych, jest zmiana organizacji pracy. Ponad 80% firm deklaruje większą elastyczność w sposobach pracy, a co za tym idzie zmienią się wymagania i oczekiwania pracowników. Myślę, że mimo obecnych ograniczeń budżety szkoleniowe zostaną przywrócone stosunkowo szybko, gdyż jest duża potrzeba dostosowania się do nowych okoliczności. Musimy nauczyć się zdalnego zarządzania, wzmacniania i motywowania zespołu na odległość, prowadzenia on-linowych konferencji etc. Są to nowe umiejętności, które dopiero z biegiem czasu będziemy mogli dopracować i wykształcić, dlatego też dostrzegam tu ogromną rolę firm szkoleniowych, by dopasowały swoje programy do zmieniających się okoliczności.

Według Państwa badań ponad połowa firm dla zapewnienia płynności finansowej ogranicza wydatki m.in. te przeznaczane na marketing. Dlaczego oszczędności dotyczą właśnie tego obszaru i kiedy sytuacja może wrócić do normy?

Dla wszystkich przedsiębiorców w kryzysie priorytetem staje się zachowanie płynności finansowej, stąd pojawia się cięcie kosztów. Konieczne jest również angażowanie zasobów sprzedażowych i pozyskiwanie nowych klientów. Widzimy taką mobilizację w wielu firmach, w których do działu sprzedaży oddelegowani zostali również pracownicy z innych działów. Firmy nie za bardzo mogą sobie zatem pozwolić na oszczędności w kluczowych obszarach, takich jak utrzymanie produkcji czy właśnie bezpośrednia działalność handlowa, by pozyskać środki na funkcjonowanie. Inne wydatki, w tym właśnie na marketing, zostają wstrzymane. Czy jest to dobra strategia? Nie do końca. Oczywiście, gdy faktycznie zagrożona jest płynność finansowa, nie ma co się zastanawiać i trzeba dokonywać cięć w wydatkach. Jeśli jednak firma ma jakiekolwiek zasoby, by być może w bardziej ograniczonym zakresie, ale nadal prowadzić działania marketingowe, to powinna z nich skorzystać. Jest to dla niej bowiem szansa na szybsze wyjście z kryzysu i potrzymanie relacji z dotychczasowymi klientami, co ma niebagatelne znaczenie w dzisiejszych czasach.

W jaki sposób, oprócz powszechnej pracy zdalnej, zmieniła się organizacja przedsiębiorstw? Z jakich rozwiązań zaczęto korzystać?

Przejście na pracę zdalną wymusiło na firmach konieczność wykorzystania rozwiązań do telekonferencji i webinariów. Część z nich, szczególnie tych o dużej strukturze i rozproszonych zespołach, jeszcze przed pandemią miała sprawdzone narzędzia, ale dla wielu przedsiębiorstw była to duża nowość, którą musiały wdrożyć praktycznie z dnia na dzień, by dalej funkcjonować. Patrząc chociażby na działalność naszej organizacji, wraz z wybuchem pandemii musieliśmy przeformułować praktycznie większość naszych działań prowadzonych dla firm. Ogromną częścią naszej aktywności były spotkania, czy to w formule szkoleniowej, konferencyjnej czy typowo networkingowej. Musieliśmy z tego zrezygnować, ale szybko znaleźliśmy alternatywne rozwiązania zdalne. Szkolenia organizujemy w formule webinariów, które gromadziły w najbardziej „gorących” momentach ponad 100 uczestników. Teraz wprowadzamy rozwiązania hybrydowe łączące rozwiązania on-line oraz tradycyjne spotkania, tak więc adaptujemy się do nowych możliwości. Przedsiębiorstwa musiały wprowadzić również szereg obostrzeń sanitarnych, by zapewnić swoim pracownikom i klientom odpowiedni dystans czy środki ochrony osobistej. O ile z dostępnością ich był kłopot na początku epidemii, to w tym momencie nie jest to duży problem. Czeka nas z pewnością przyspieszenie cyfryzacji i robotyzacji. Są to nieuniknione procesy, które i tak by się rozwijały, więc epidemia tylko je wzmocni.

Grafika: Freepik