Kulminacyjny punkt pandemii za nami, teraz firmy ruszą na łowy. Na co będą polować? Jak twierdzi agencja Lingia, w orbicie zainteresowań biznesu znajdą się influencerzy. Aż 41% ankietowanych przyznaje, że w ciągu najbliższych 2 miesięcy ma zamiar skorzystać z usług wpływowych postaci świata social media. Po co? Na pewno nie po to, by zwiększyć sprzedaż. Czego więc w sumie oczekuje biznes? Przede wszystkim liczy na stworzenie kreatywnego, właściwego przekazu, a w dalszej kolejności na wzbudzanie zaangażowania oraz świadomości marki i jej oferty.
W swoim najnowszym raporcie agencja influencer-marketingowa Linqia postanowiła przyjrzeć się, jak pandemia zmieniła strategię i plany marketingowe przedsiębiorstw. Do tego celu firma wykorzystała dane, jakie udało się jej zebrać i przeanalizować na podstawie wywiadów, które przeprowadziła w maju 2020 z przedstawicielami branży marketingu.
W przeprowadzonym badaniu niemal wszyscy ankietowani marketerzy przyznali, że w wyniku pandemii byli zmuszeni zmienić swoją strategię marketingową w drugim kwartale 2020 roku. Teraz, gdy świat powoli zaczyna wracać do normy, marki rozpoczynają planowanie nadchodzących kampanii, ale pojawiają się też pewne obawy. Aż 32% ankietowanych marketerów stwierdziło, że ich głównym zmartwieniem przy planowaniu nowej strategii promocyjnej jest brak wrażliwości odbiorców na wykorzystywane narzędzia komunikacji.
To nie zniechęca ich jednak do inwestowania w nowe formy promocji. Aż 41% respondentów stwierdziło, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy planuje przeprowadzić kampanię promocyjną z udziałem influencerów. Czego oczekują po takiej inicjatywie? Najwięcej, bo aż 63% ma nadzieję na stworzenie prawidłowego i kreatywnego komunikatu. O wiele mniej, bo zaledwie co piąty z ankietowanych, liczy na wywołanie zaangażowania, zaś najmniej, czyli około 17% chce budować świadomość brandu i jego produktów. Co ciekawe, nikt nie liczy na wsparcie sprzedaży.
Zanim w drugim kwartale roku doszło do globalnego lockdownu, marki prześcigały się w wykorzystywaniu wpływowych osób ze świata social media. Wydawać by się mogło, że niemal każdy chciał mieć swojego ambasadora, który wzmocni komunikację firmy, wesprze sprzedaż jej produktów i wykorzystując efekt aureoli, przeniesie część wykreowanego wizerunku na pełny nadziei biznes. Popularność tych zabiegów rosła lawinowo, do tego stopnia, że z czasem zaczęto posługiwać się terminem social selling, który polegał na dystrybucji i promocji dóbr produkowanych przez firmę, wyłącznie za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Wybuch pandemii wyhamował dynamiczny rozwój tej niekonwencjonalnej gałęzi świata promocji. Brak możliwości realizowania większości aktywności, zawieszenie budżetów promocyjnych, atmosfera strachu i niepewności były jak kolejne ciosy, wymierzone wprost w świat internetowych celebrytów. Jednak jak pokazują badania – nie ma mowy o knock-outcie, influencer marketing przygotowuje się do następnej rundy i jako jeden z elementów nowej matrycy narzędzi marketingu, do spółki z analityką i big data, szykuje się na decydujące starcie: stare kontra nowe – to wizerunkowy pojedynek stulecia.
Pandemia pokazała nam jedno, chcesz być na szczycie, musisz korzystać ze szczytowych osiągnięć technologii, również w promocji. Influencer marketing, mimo obecności określenia „marketing” w nazwie, ma więcej wspólnego z dziedziną public relations niż z klasycznymi formami wspierania sprzedaży. Sprawnie realizowany, tworzy lub wzmacnia wizerunek marki, pozwala na dotarcie do nowej grupy odbiorców oraz odpowiada za budowanie sympatii w odniesieniu do brandu, ale o czym część osób wydaje się zapominać, nie zawsze przynosi wymierne korzyści finansowe w krótkoterminowej perspektywie. Bardziej powinniśmy go traktować jako inwestycję o profilu strategicznym.
Obecna sytuacja internetowych celebrytów nieco się skomplikowała, głównie ze względu na zachowawczość marek w wydatkowaniu środków. Firmy rekompensują sobie ryzyko inwestowaniem w bardziej bezpośrednie formy promocji, które są w stanie przynieść szybki, łatwo mierzalny rezultat. Ta ostrożność może mocno wpłynąć na koniunkturę i rozkład sił w polskim świecie influencer marketingu. Czy będziemy świadkami przebiegunowania w ekosystemie internetowych ambasadorów? Takie osądy byłby dziś zbyt pochopne i więcej w tym wróżenia z fusów i życzeniowości niż realnej prognozy. Kto rzeczywiście straci, a kto zyska, okaże się dopiero w drugim półroczu. Influencerzy muszą być gotowi na prawdziwą wojnę nerwów.
Źródło: inplusmedia.pl
Grafika: Freepik