Amazon, chińskie marketplace'y, a nawet polskie Allegro są sporym zagrożeniem dla detalistów w handlu internetowym. To duże platformy handlowe przyciągają coraz więcej klientów. Mniejsze sklepy nie stoją jednak na straconej pozycji.
Allegro wchodzi na międzynarodowy rynek – ta na pozór szokująca informacja zdominowała branże handlu internetowego w Polsce w drugiej połowie lutego. Sensacyjny ton informacji nieco gasi fakt, że Allegro swoja międzynarodową ekspansję dopiero zaczyna i na razie kupujący i sprzedawcy spoza Polski mogą korzystać z tego samego serwisu, który jedynie jest przetłumaczony na angielski. Dodatkowo umożliwiono płatność w euro. Jednak bez wątpienia do blisko 22-milionowej rzeszy polskich konsumentów, którzy są już użytkownikami portalu lub aplikacji tej największej platformy e-commerce w Polsce, dojdą kolejni – z pozostałych krajów UE, bo to do nich kieruje swoją ofertę Allegro.
Ten ruch jest całkowicie zrozumiały i świadczy tylko o tym, że dominacja dużych platform do e-handlu będzie tylko się zwiększała. Małe sklepy internetowe będą mogły działać na swoich organicznych portalach i będą one generowały jakąś sprzedaż, ale bez obecności na marketplace’ach nie będzie można tak naprawdę rozwinąć skrzydeł. Dla polskiego sprzedawcy obecność na Allegro, Amazon lub też innych platformach handlowych, które np. specjalizują się w konkretnym asortymencie, to dziś ogromna szansa na świetną dywersyfikację sprzedaży. Klient wybiera miejsca, w których może kupić nie tylko jeden produkt, a zapełnić cały koszyk – podkreśla Sascha Stockem, prezes zarządu technologicznej firmy Nethansa, tworzącej inteligentną platformę do zwiększania zysków ze sprzedaży na marketplace’ach.
Tylko najnowsza technologia pomoże mniejszym podjąć rękawicę
Raport firmy konsultingowej OC&C pokazuje, jak mocno zmieniły się nawyki konsumentów w ostatnich kilkunastu miesiącach. Sklepy internetowe stają się pierwszym wyborem zarówno dla klientów, jak i dostawców. Pandemia przyspieszyła ten proces, ale poluzowanie obostrzeń nie sprawiło, że nastąpił masowy odpływ klientów do tradycyjnych sklepów. Co więcej, z raportu OC&C wynika, że do 2025 r. sprzedaż internetowa będzie odbywała się głównie za pośrednictwem głównych platform e-commerce, które zdetronizują detaliczne sklepy internetowe. W samym tylko 2020 roku poprzez „targowiska internetowe” sprzedano towary za ponad 40% łącznych wydatków konsumentów w sieci. Według raportu wzrost na zachodnich rynkach będzie utrzymywał się na poziomie 15% rocznie.
Marketplace’y są obecnie najczęściej wybierane przez klientów przy zakupach m.in. książek, elektroniki i odzieży, ale zwiększają również swój udział w branży meblarskiej, a nawet w sektorze usług turystycznych. Jedynie artykuły spożywcze częściej kupowane są w mniejszych sklepach e-commerce – opisuje Sascha Stockem, prezes zarządu technologicznej firmy Nethansa.
Czy zatem należy porzucić rozwiązanie polegające na zakładaniu własnych e-sklepów i cały ruch przekierować na marketplace? Zdaniem ekspertów niekoniecznie będzie to optymalny wybór.
Kluczową i największą wartością, której jeszcze długo nie będzie posiadał odpowiednio rozwiniętej żaden marketplace, a którą z łatwością może uzyskać właściciel mniejszego e-commerce to zarządzanie relacją z klientem. To bezcenna wartość, która z roku na rok zdobywa na znaczeniu. Rosnąca świadomość konsumentów, rosnące oczekiwania, bogacenie się społeczeństwa powoduje, że cena coraz rzadziej ma dominujące znaczenie w zakupie. Dla konsumentów liczy się od kogo kupują, a nawet to jak firma inwestuje przychody, które od nich otrzymała – komentuje Robert Stolarczyk, prezes zarządu Promotraffic, jednej z czołowych polskich agencji digital marketingowych dla e-commerce i b2c.
Dla konsumentów liczą się też wrażenia z samego procesu zakupu, szukają niejednokrotnie partnerów na dłuższy czas, co jest typowe dla niektórych kategorii produktowych, jak produkty spożywcze, akcesoria, karma dla zwierząt.
Uważam, że najlepsza droga to łączenie inwestycji we własny sklep równolegle do platfrom sprzedażowych. Nie należy stawiać biznesu na jednej nodze i narażać się na przemożny wpływ właściciela marketplace, którego monopolistycznie praktyki mogą decydować o tym, jaki procent od przychodu zagarnie za ruch, jaki niewątpliwe dostarcza – dodaje Robert Stolarczyk.
Na globalnym rynku, wyłączając Azję, przewagę mają amerykańskie marketplace’y jak np. Amazon i Expedia. Wśród dziesięciu największych, które wypracowują ok. 70% wartości towarów brutto (GMV), aż osiem pochodzi z USA. Europejskie platformy generują zaledwie 5% GMV.
Dlatego największym zagrożeniem dla marketplace’ów z USA, są te pochodzące z Chin, które posiadają trzy z czterech największych platform e-commerce na świecie. Oczekuje się, że do 2030 roku trzej giganci azjatyccy przestaną koncentrować się tylko na swoim regionie, i zwiększą swoją obecność na zachodniej półkuli.
Źródło: Biuro Prasowe Lightbe
Grafika: Freepik